W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że winą jesteśmy pełni, że już samo myślenie o pewnych sprawach (o tych sprawach później) winą nas napełnia i dajemy sobie spokój z myśleniem, z krytycznym myśleniem.
Co nie przeszkadza jednakowoż wymyślać i kultywować pewne obrzędy, zabobony (na mszę się udać z dziecięciem w wózku przybranym - a jakże - czerwoną wstążką, bezwiednie, bezmyślnie, bezwstydnie może nawet...; krzyża nad drzwiami nie wieszać, bo ilekroć pod nim przejdziesz, tylekroć cierpień zaznasz...). Jakby myślenie Boga mogło obrazić (wszak to On - o ile wierzyć - myśleniem nas obdarzył) lub jednocześnie siły jakoweś nieczyste (które - jeśli wierzyć by - są, lecz o ileż słabsze od Wszechmogącego)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz